Osoby, które chcą rozpocząć przygodę z paralotniarstwem, szukając kursu zastanawiają się, czy lepiej jest się szkolić w Polsce, czy za granicą. A jeżeli w Polsce, to czy musi to być szkolenie za wyciągarką, czy w polskich górach tez się da coś zalatać?
Struktura szkolenia paralotniowego
Przyjrzyjmy się najpierw strukturze szkolenia paralotniowego. Kurs paralotniowy podzielony jest na dwa etapy, po zaliczeniu których podchodzi się do państwowego egzaminu. Etap I to zazwyczaj nasz pierwszy kontakt z paralotnią. Poznajemy jej budowę i zasady użytkowania. Na początku dużo się bawimy na płaskiej łące, ucząc się kontrolowania skrzydła. Potem przychodzi czas na 40 lotów, których wysokość nie przekroczy 150 m nad terenem. Ten etap bez problemu można ukończyć w Polsce – zarówno w górach, jak i za wyciągarką. W ten sposób zminimalizujemy koszty przejazdów i pobytu. Jest to także bardzo wygodne wtedy, kiedy ma się ograniczony czas (np. tylko w weekendy). Niektóre szkoły, w tym moja, dostosowują harmonogram szkolenia tak, żeby kursanci mogli je robić, wtedy kiedy im to najbardziej pasuje.
Po I etapie zazwyczaj przychodzi pora na decyzję, czy chcemy kontynuować szkolenie w lotach swobodnych, czy może spróbować paralotni z napędem. Jeżeli jednak decydujemy się na II etap, czyli wstęp do lotów wysokich, to w tym przypadku zalecałbym wyjazd za granicę, w jedno z bardziej popularnych miejsc paralotniowych, takich jak Bassano del Grappa, Tolmin czy Lijak. Oczywiście w Polsce też może się zdarzyć wyjątkowo korzystna pogoda, która pozwoli na ukończenie tego etapu np. na Skrzycznem, jednak jest to niestety zdecydowanie mniej prawdopodobne niż we Włoszech czy w Słowenii.
Wysokie loty
Pierwsze wysokie loty w Alpach Julijskich zostaną nam w pamięci na zawsze i często to właśnie one są powodem, dla którego ludzie zakochują się w paralotniarstwie. Dodatkowo taki wyjazd pozwoli nam „zanurzyć się” w glajciarskiej atmosferze, gdyż do takich miejsc ściągają piloci z wielu zakątków Europy i całego świata i możemy dzielić się z nimi nasza pasją. Tygodniowy wyjazd na szkolenie zazwyczaj pokrywa się z naszymi wakacjami, więc jeżeli mamy gdzieś spędzić tyle czasu, to fajnie to połączyć z podróżą w ciekawe miejsce – jeżeli podczas naszego wyjazdu w Alpy, czy np. do Hiszpanii lub Macedonii trafi się dzień niepogody, to w okolicy znajdzie się dużo zakątków wartych zwiedzania.
Etap II za granicą to na pewno większy wydatek, niż taki sam kurs w Polsce, jednak w tym drugim przypadku ryzyko przekładania go ze względu na pogodę jest o wiele wyższe. Z doświadczenia także wiem, że jeżeli ktoś szuka okazji, żeby „Aaa jak najszybciej i jak najtaniej” ukończyć szkolenie, to równie szybko może się zakończyć nasza przygoda z lataniem. Często dzieje się tak dlatego, że nie zdąży się nawiązać bliższego kontaktu ze szkołą, ani z kolegami i koleżankami z kursu, a gdy nie ma się z kim umawiać na latanie, to spada nasza motywacja. Ponadto z kursu odbębnionego w weekend na linie (czyli za wyciągarką) będziemy mieć o wiele mniej miłych wspomnień. Oczywiście nie chodzi o to, żeby szkolenie przeciągać w nieskończoność, ale o to, żeby wypełnić go wartościową treścią.
Szkolenie za południową granicą
Ostatni temat, który często się przewija przez różne grupy dyskusyjne, to zrobienie kursu w szkole zagranicznej, np. czeskiej lub austriackiej. Podstawową wada takiego rozwiązania, którą zawsze będę mocno podkreślał, jest utrata kontaktu z ośrodkiem szkoleniowym oraz lokalnym środowiskiem paralotniowym po uzyskaniu uprawnień. Kurs paralotniowy, pomimo że kończy się egzaminem i otrzymaniem papieru, który upoważnia nas do samodzielnych lotów, jest dopiero samym początkiem naszej podniebnej edukacji. Jest niesłychanie istotne, żeby móc później przyłączyć się do jakiejś grupy bardziej doświadczonych kolegów, żeby dalej w bezpieczny sposób się rozwijać. Robiąc kurs w polskiej szkole złapiesz kontakty, które później zdecydowanie ułatwią ci umawianie się na latanie – będziesz miał z kim skonsultować prognozy pogody i wybór najlepszego startowiska na dany dzień, będziesz miał kogo poradzić się w sprawie kupna nowego sprzętu.
Robiąc kurs za granicą należy też wziąć pod uwagę różnice w przepisach lotniczych. Często osoby, które robią uprawnienia paralotniowe zagranicą nie zdają sobie sprawy, że ich licencje są obłożone pewnymi ograniczeniami, np. co do klasy skrzydeł, na których mogą latać. No i ostatnim, ale nie mniej ważnym powodem, żeby szkolić się w polskim ośrodku jest bariera językowa. Nawet jeżeli bardzo dobrze zna się język obcy, w którym prowadzone jest szkolenie (a zazwyczaj nie jest to język macierzysty ani instruktora, ani ucznia), to należy pamiętać, że w komunikacji w powietrzu często ważne są nawet ułamki sekund, które mogą uchronić nas przed popełnieniem błędu i każde zawahanie lub błędne zinterpretowanie może doprowadzić do sytuacji potencjalnie niebezpiecznej.
Jak widać jest wiele sposobów, jak zostać pilotem paralotni, a droga, którą pójdziesz zależy do ciebie. Bez względu na to, co wybierzesz, zapraszam na strony z opisem moich kursów i wyjazdów. Najważniejsze, żeby czerpać z tego jak najwięcej przyjemności, bo tym jest latanie.